Dzienniczek Uczestniczki – tydzień 7

Z Dzienniczka Uczestniczki kursu „Z wiarą o finansach” – tydzień 7

Za mną temat uczciwości, która była rozważana w kolejnym tygodniu kursu. Tak mało się o niej w dzisiejszych czasach mówi. Patrząc na różne „standardy” uczciwości, które stosujemy w zależności od sytuacji, można się łatwo pogubić, co jest właściwe, a co nie. Dlatego Pismo Święte wyraźnie podkreśla, że uczciwość musi być ABSOLUTNA. Co ważne, powinna stać na straży naszych decyzji finansowych. Dlaczego to takie istotne?

 

Przede wszystkim nieuczciwe zachowanie osłabia moje zaufanie do Boga. Gdy postępuję niewłaściwie, daję tym samym Bogu znak, że On nie potrafi mnie zaopatrzyć według moich potrzeb. Poza tym nieuczciwość często rani ludzi. Choć nie zawsze jest to wyraźnie widoczne, to tak naprawdę okradamy innych, bogacimy się kosztem drugiego człowieka. Czasem jest to właściciel firmy, dla której pracujemy, innym razem podatnicy lub ubezpieczeni w danym towarzystwie. Tłumaczymy sobie, że to przecież małe kwoty w skali pieniędzy, którymi obraca firma czy urząd. Szkodzimy jednak nie tylko innym, ale także…  sobie. Nawet taki drobny wyłom w naszej uczciwości potrafi skłonić do podobnego postępowania w przyszłości – usprawiedliwienie zawsze się znajdzie. Kolejnym razem możemy skrzywdzić kogoś bardziej lub na większą skalę, więc sami nakręcamy spiralę zła. Niestety takie zachowanie leży w naszej naturze, więc powinniśmy się go oduczać dla naszego własnego dobra. Wierzę, że jest to możliwe.

Uczciwi ludzie za każdym razem równie mocno poruszają moje serce. Tak było też i parę dni temu, kiedy przez przypadek zostawiłam prezent dla rodziców na ławce w galerii handlowej. Gdy zdałam sobie z tego sprawę i wróciłam do sklepu, minęło już kilkadziesiąt minut. Byłam pewna, że ktoś już to sobie przywłaszczył, w myśl powiedzenia: „Znalezione, nie kradzione”. Jaka była moja radość, gdy się okazało, że prezent znalazł jeden z pracowników galerii i oddał go do punktu obsługi klienta. Tą osobą był pan, który zajmował się utrzymaniem porządku, więc jego zarobki na pewno nie były wysokie, a prezent miał wartość około 80 zł. Tym bardziej mnie to ujęło!

Przyznam szczerze, że moja uczciwość zmienia się w zależności od okoliczności lub kwoty pieniędzy, którą dzięki niej można zdobyć. Chciałabym, aby było inaczej. Na szczęście w Biblii są wskazówki, jak to zmienić. Po pierwsze, powinnam więcej troszczyć się o innych, bo dzięki temu widzę różne sytuacje w szerszym kontekście. Pomoże mi w tym też hojne dzielenie się z potrzebującymi. Po drugie, warto czuć respekt przed Bogiem jak przed  dobrym Ojcem, który może mnie skarcić za niewłaściwe postępowanie. Ważni są też ludzie, jakimi się otaczam. Jeśli obracam się wśród osób, dla których nieuczciwość jest normą, wtedy łatwo ulegam ich wpływom i przyjmuję ten sposób myślenia.

W rzeczywistości nieuczciwość nie opłaca się, bo potrafi słono nas kosztować. Jeśli zostanie wykryta przez innych lub sami się do niej przyznamy, zwykle nie tylko musimy zwrócić to, co nieuczciwie sobie przywłaszczyliśmy…. Dochodzą do tego koszty dodatkowego czasu pracy, żeby naprawić wyrządzoną szkodę lub odszkodowania, które należy zapłacić. Nie bez znaczenia są też koszty emocjonalne, które towarzyszą takim przypadkom. Doświadczyłam tego osobiście, próbując zakończyć nieuczciwą sytuację, której dopuściłam się kilka tygodni temu. Cieszę się, że udało mi się z niej wyplątać, choć groziły mi kilkutysięczne kary. Warto jednak przechodzić na „jasną stronę mocy”, prosząc Boga o wsparcie i Bożych ludzi o radę. Choć z ludzkiego punktu widzenia takie podejście wydaje się naiwne czy nawet głupie, to odzyskany pokój w sercu jest bezcenny.

Bóg obiecuje uczciwym ludziom wiele błogosławieństw, w tym Jego bliskość, powodzenie, długie życie i radość w rodzinie. Będę o tym pamiętać za każdym razem, gdy spotkam się z nieuczciwą okazją czy propozycją, bo to się po prostu opłaca!

Ania Sadowska

Absolwentka kursu "Z Wiarą O Finansach",

obecnie współprowadząca nasz program

Autorka bloga "Bezcenna"

www.aniasadowska.com

Zapraszamy do udziału w kursie "Z Wiarą O Finansach".

Dzienniczek Uczestniczki -tydzień 6

Z Dzienniczka Uczestniczki kursu „Z wiarą o finansach” – tydzień 6

Bardzo się ucieszyłam, gdy zobaczyłam temat kolejnych tygodniowych rozważań, bo miałam w tej kwestii wiele pytań. Znałam już wiele zasad rządzących finansami domowymi, ale wiedziałam, że bez odpowiedniego stylu życia po prostu nie zadziałają. 

Odetchnęłam z ulgą, gdy usłyszałam, że zadowolenia musimy się uczyć. Wcześniej byłam pewna, że to ze mną jest coś nie tak, gdy ciągle chcę lepiej i więcej. Założyłam, że taka już jestem i tyle. Warto jednak pamiętać, że już przychodząc na świat witamy go płaczem, więc w kolejnych latach życia warto pracować nad tą wadą. Realizując sztuczny, wykreowany przez speców od marketingu styl życia, sama stwarzam sobie powody do niezadowolenia z obecnej sytuacji.

Jednak nie tylko zadowolenia powinnam się uczyć. Muszę też unikać pożądania i porównywania się z innymi. Są to ciche grzechy, które potrafią skutecznie zamącić w głowie i zburzyć właściwe podejście do pieniędzy. Kiedyś próbowałam walczyć z tymi wadami, ale z mizernym skutkiem. Znów obwiniałam siebie, że prawdopodobnie za mało się staram, nie jestem konsekwentna. Okazało się, że nie powinnam walczyć z tym sama! Warto prosić Boga, aby dokonała się przemiana mojego serca, żeby je uzdrowił – nawet jeśli badania kardiologiczne na to nie wskazują 🙂

Sporym zaskoczeniem była dla mnie wiadomość, że Bóg pomaga mi nawet … robić zakupy. Chodzi o to, że powierzenie Bogu w modlitwie decyzji dotyczących zakupów skutecznie rozwiązuje problem, czy warto na coś wydać pieniądze. Muszę wypróbować przy okazji kolejnej wizyty w sklepie 🙂

Przekonałam się, że skromny styl życia jest tym właściwym. Jeśli zachowam umiar, to nie będę miała zbyt wielu rzeczy, które niepotrzebnie pochłaniają mój czas czy dodatkowe pieniądze. Takie podejście pozwala też na utrzymanie właściwej relacji z Bogiem, bo świat materialny nie zabiera wtedy całej mojej uwagi. Brzmi sensownie!

Pismo Święte jasno odnosi się do kwestii powodzenia w finansach. Choć rozważanie Słowa Bożego i jego wypełnianie daje mi szansę na finansowy sukces, to jednak nie jest on gwarantowany. Są ważne przyczyny, kiedy pomimo moich starań nie osiągnę go. Przede wszystkim trudniejsza sytuacja materialna może mi pomóc w kształtowaniu charakteru, otworzeniu oczu na problemy innych. Wymaga też ode mnie pokory, bo to przecież Bóg decyduje, ile komu przyznać. Jego powody niekoniecznie są dla mnie zrozumiałe w krótkiej perspektywie, czasem dopiero po latach można odkryć ich znaczenie. Zresztą bogactwo może być niebezpieczne, bo potrafi skłócić ludzi i zniszczyć życie duchowe. Najważniejsze, aby odpowiedzialnie podchodzić do wydatków i rzeczy materialnych, to wtedy w oczach Boga jestem człowiekiem sukcesu. Myślę, że da się zrobić 🙂

Biblia daje też wskazówki, co robić w spornych sytuacjach. Okazuje się, że należy zacząć od… rozmowy z osobą, która mnie skrzywdziła. To zupełnie inne postępowanie, niż praktykuję teraz, bo w takich przypadkach zwykle kontaktowałam się z przełożonym tej osoby. Dopiero gdy taka rozmowa nie daje rezultatu, warto wrócić ze świadkami, którzy mogą pomóc rozwiązać spór. Dzięki temu łatwiej i szybciej można dojść do porozumienia, a przede wszystkim okazuję drugiej osobie miłość i przebaczenie.

Bardzo zainteresowała mnie kwestia edukacji finansowej dzieci. Mam 3 dzieci, które bardzo bym chciała nauczyć, jak mądrze posługiwać się pieniędzmi. Potwierdziło się to, co instynktownie czułam. To ja jako rodzic jestem najlepszym nauczycielem w tym temacie. Mój własny przykład, tłumaczenie różnych zależności i praktyka są niezbędne, aby dziecko osiągało w tej dziedzinie dobre wyniki już jako dorosły. Nie powinnam z nauką czekać do osiągnięcia przez dziecko wieku szkolnego, ale do momentu, gdy usłyszę z jego ust „Kup mi to”. Zaczynając wcześnie, dziecko wchodzi w dorosłe życie z kilkunastoletnim doświadczeniem w zarządzaniu pieniędzmi. Mądrze jest też przez ten czas wyrobić w dzieciach właściwy stosunek do pracy. Jeśli chcę, aby w przyszłości dobrze służyły Bogu i ludziom, to od najmłodszych lat powinny wykonywać obowiązki domowe, a w starszym wieku podejmować się prac zarobkowych, które są dla nich dostępne.

Jak żyć? Ja już wiem!

Ania Sadowska

Absolwentka kursu "Z Wiarą O Finansach",

obecnie współprowadząca nasz program

Autorka bloga "Bezcenna"

www.aniasadowska.com

Zapraszamy do udziału w kursie "Z Wiarą O Finansach".

Dzienniczek Uczestniczki – tydzień 5

Z Dzienniczka Uczestniczki kursu „Z wiarą o finansach” – tydzień 5

Zdziwiłam się, gdy tematem kolejnego tygodnia rozważań okazała się… porada. Co w tym niejasnego? Przecież wiadomo, że gdy mam z czymś problem, zwracam się do fachowców. Czy w Biblii jest w ogóle coś na ten temat? Okazało się, że całkiem sporo, a moje podejście do porady nie było właściwe.

Studium biblijne uświadomiło mi, że w wielu przypadkach nie szukam rady. Moja duma i upór są na tyle silne, że nie przechodzi mi to nawet przez myśl. Zresztą jaki to wstyd, na pewno inni mnie w duchu wyśmieją, że sobie nie radzę! Wolę myśleć, że jestem dorosła, kilkanaście lat temu skończyłam studia, mam pewien bagaż doświadczeń zawodowych i życiowych, więc to powinno mi wystarczyć do właściwego podejmowania decyzji. Poza tym nie mam czasu, żeby się tak nad wszystkim zastanawiać… Pismo Święte mówi wprost, że to głupie zachowanie. Zrozumiałam, że warto to zmienić.

Dowiedziałam się, że jest pewna kolejność, jeśli chodzi o poszukiwanie rady. Pierwszym źródłem jest Słowo Boże, bo jest żywe, ponadczasowe, uniwersalne, osądza pragnienia i myśli. Biblia odpowiada bardzo konkretnie na wiele pytań, pokazuje co jest dobre, a co złe, daje wskazówki. Dostarcza mi wiedzy, której nie mają nawet ludzie starsi, doświadczeni czy specjaliści w swojej dziedzinie. Jeśli jednak nadal coś jest dla mnie niejasne, nie potrafię zrozumieć Słowa Bożego czy przenieść go do problematycznej sytuacji, w której jestem, wtedy należy prosić o radę Bożych ludzi. I tu znów jest pewna hierarchia, którą warto stosować.

Jeśli jestem w małżeństwie, to mąż powinien być zaraz po Bogu moim doradcą. Gdy żyjemy razem, pod jednym dachem, to wspólnie ponosimy konsekwencje różnych decyzji. Musimy się więc dogadywać (nie mylić z dogadywaniem sobie nawzajem). Byłam zaskoczona, że powinnam prosić męża o radę nawet w dziedzinie, w której wiem, że mam więcej wiedzy. Wcześniej podejmując różne decyzje finansowe pytałam męża tylko ogólnikowo, czy się zgadza czy nie na pewne rozwiązania, ale nie pomyślałam, że mógłby mi coś doradzić.

A kto jest kolejnym doradcą po mężu? Znów zaskoczenie – odpowiedź brzmi: rodzice. Jak to? Przecież oni żyli w innych czasach, zresztą trudno nam się swobodnie komunikować, wyczuwa się pewną barierę. Jednak właśnie szukanie rady u rodziców potrafi burzyć te mury i budować lepsze relacje, bo jest to też wyraz szacunku dla nich. Niesamowity efekt uboczny! Rodzice dobrze mnie znają i chcą dla mnie jak najlepiej, dlatego warto ich słuchać.

I dopiero na końcu są fachowcy, ludzie doświadczeni w swojej dziedzinie. Nie mogą to jednak być przypadkowe osoby. Pismo Święte mówi, jakie warto stawiać im wymagania. Przede wszystkim powinni to być ludzie pobożni, uczciwi, dobrzy dla innych. Ważne, żeby zostawiali mi wolność w podjęciu decyzji, żebym nie czuła się przymuszona do działania według ich wskazówek.

Biblia ostrzega przed szukaniem rad u ludzi, którzy nie liczą się z Bogiem, mają jakiś interes w tym, żebyśmy skorzystali z ich doradztwa. Nie wolno też radzić się wróżbitów czy jasnowidzów, należy unikać słuchania przepowiedni czy czytania horoskopów. Są to praktyki okultystyczne, które tylko wprowadzają zamęt w nasze serce.

Ostatecznie to ja podejmuję decyzję – najlepiej bez pośpiechu, w spokoju, z dala od wszystkiego, co może rozproszyć moją uwagę i zagłuszyć to, co chce mi powiedzieć Bóg. Warto czekać na Jego radę, która może przyjść do mnie przez natchnienie, poruszenie serca, sumienie czy nawet sen. Bóg komunikuje się ze mną na różne sposoby, dlatego warto zatrzymać się i z pokorą tego wysłuchać.

Ania Sadowska

Absolwentka kursu "Z Wiarą O Finansach",

obecnie współprowadząca nasz program

Autorka bloga "Bezcenna"

www.aniasadowska.com

Zapraszamy do udziału w kursie "Z Wiarą O Finansach".

Dzienniczek Uczestniczki – tydzień 4

Z Dzienniczka Uczestniczki kursu „Z wiarą o finansach” – tydzień 4

„Za [wielką] bowiem cenę zostaliście nabyci. Nie bądźcie więc niewolnikami ludzi” 1 List do Koryntian 7,23. Te słowa zrobiły na mnie tak ogromne wrażenie, że nie mogę ich zapomnieć. Jak ja mogłam Bogu zrobić takie świństwo! Dobrowolnie oddałam się w niewolę… Choć oczywiście przy zaciąganiu kredytu nikt nie używa takiego słowa, nie ostrzega przed zgubnym skutkiem tej decyzji.

Przechodząc przez studium biblijne, jeszcze wielokrotnie stawałam w prawdzie. Szczególnie mocno uderzyły mnie słowa, że biorąc kredyt, odbieram jednocześnie Bogu możliwość działania. Nie wierzę, że zaspokoi moje potrzeby, że rozwiąże trudną sytuację, więc wybieram ludzkie podejście do sprawy. To smutne, że nie mając do Boga zaufania, zakładałam sobie kajdany długu. Tłumaczenie, że „wszyscy tak robią”, skutecznie zagłuszało podszepty serca.

Byłam niepoprawną marzycielką. Dobrze jest marzyć, ale jednocześnie mocno stąpać po ziemi. Zakładając, że kurs walutowy będzie na stabilnym poziomie, że nasze dochody będą ciągle wzrastać, że nie przytrafi nam się w życiu nic złego, zachowujemy się jak dzieci. Ja marzyłam, że moja firma szybko zacznie przynosić dochody i będę mogła w końcu rzucić pracę na etacie. Nawet 5 letnie studia na kierunku ekonomicznym nie potrafiły mi uzmysłowić, że moje marzenie jest dość szalone. Kredyt zaciągnięty na rozwój działalności szybko się wyczerpał, a firma nadal przynosiła straty. Jak dobrze, że Bóg czuwał i pomógł mi w porę zareagować.

Gdy uświadamiam sobie, że dług wpędził mnie w ślepy zaułek, pierwszą reakcją powinna być modlitwa. Bez tego będę tylko uciekać przed wierzycielami lub działać pod wpływem negatywnych emocji, a to do niczego dobrego nie prowadzi. Bóg jest naprawdę wszechmocny, co widać szczególnie wyraźnie w historii o wdowie (2 Księga Królewska 4,1-7). On dokona tylu cudów, ile potrzeba, żeby tylko rozwiązać problem. W tym przypadku nie tylko cudownie rozmnożył oliwę, ale też popyt na nią. Nie przestaje mnie to zdumiewać 🙂

Dowiedziałam się też, że skutecznym sposobem na walkę z długami jest metoda kuli śnieżnej. Choć w pierwszej chwili wydaje się, że działa wbrew logice, to jednak przynosi efekty. Celem tej metody jest spłacenie na samym początku … najmniejszego długu, aby odnieść szybko pierwszy sukces i uwolnić środki do spłaty kolejnych kredytów. Zresztą już same spisanie listy długów uspokaja, mamy poczucie, że kontrolujemy sytuację.

Co zrobić jednak, żeby znów nie wpaść w długi? Znalazłam gotowe odpowiedzi 🙂 Przede wszystkim warto prowadzić budżet domowy, który skutecznie będzie mnie chronił przed impulsywnymi wydatkami i złudną iluzją, że mam na koncie jeszcze sporo pieniędzy. Ważne jest też zadowolenie z tego, co już posiadam. Jeśli spędzam dużo czasu w sklepach, przed TV czy w internecie, to zaczynam nagle dostrzegać szereg rzeczy, które fajnie byłoby mieć. A to pierwszy krok do tego, żeby rozbudzić w sobie żądze konsumpcji. Tasiemiec to przy niej pikuś!

I na koniec – nie poręczaj! Gdy jestem w dobrej sytuacji materialnej, to szybko ta sytuacja może się zmienić, jeśli poręczyłam komuś pożyczkę. Skoro bank, który zatrudnia specjalistów i ma odpowiednie narzędzia, żeby sprawdzić zdolność kredytową, nie chce komuś udzielić pożyczki, to powinien  to być dla mnie sygnał ostrzegawczy. Poza tym jak mogę pomóc komuś, wpędzając go w niewolę… Ja na pewno nie zrobię nikomu takiego świństwa!

Ania Sadowska

Absolwentka kursu "Z Wiarą O Finansach",

obecnie współprowadząca nasz program

Autorka bloga "Bezcenna"

www.aniasadowska.com

Zapraszamy do udziału w kursie "Z Wiarą O Finansach".

Dzienniczek Uczestniczki-tydzień 3

Z Dzienniczka Uczestniczki kursu „Z wiarą o finansach” – tydzień 3

Cały tydzień myślałam o pracy… To dlatego, że taki był temat rozważań biblijnych. Praca jest podstawowym źródłem zdobywania pieniędzy, nic więc dziwnego, że poświęcono jej osobny rozdział w kursie. W pracy spędzamy też wiele czasu, co wpływa na nasze relacje z innymi, na sens życia. Byłam zdumiona, że Biblia wyjaśnia tak wiele rozterek związanych z tym tematem.

Na początku uświadomiłam sobie, że Bóg stworzył pracę dla naszego dobra już w raju, ale po wiadomym zachowaniu Adama i Ewy już nie jest tak lekka. Wręcz przeciwnie – często jest w niej bardzo ciężko, a środowisko pracy może nas poranić. Czy to oznacza, że powinniśmy jej unikać albo szukać możliwie najłatwiejszego źródła zarobku? Okazało się, że nie tędy droga.

Zrozumiałam, że praca jest mi potrzebna nie tylko do zdobywania pieniędzy, co dzisiejszy świat próbuje nam wmówić. Dzięki niej kształtuje się też mój charakter, doskonalę się przez zdobyte doświadczenia. Mam również możliwość być częścią… Bożej międzynarodowej korporacji, na stanowisku idealnie dla mnie dobranym. Jest to praca „szyta na miarę”, bo mam do niej wymagane kwalifikacje, których nikt inny nie posiada. Wystarczy tylko poczuć i zrozumieć, jakie są moje zadania i współpracować z Szefem. Ta droga nie zawsze jest łatwa, ale prowadzi do szczęścia. Wiele razy mogłam posłuchać czy przeczytać wyznania osób, które odkryły to swoje idealne stanowisko. Często powtarzają wtedy stwierdzenie „nie czuję, że pracuję”. To musi być prawdziwy raj na Ziemi!

Całe swoje życie zawodowe spędziłam w międzynarodowej korporacji, która nie miała zbyt wiele wspólnego z tą Bożą. Pomimo zdobytych umiejętności i rzetelnego podejścia do obowiązków, moja kariera nie rozwijała się zbyt imponująco. Wcześniej nie mogłam zrozumieć, dlaczego tak się dzieje. Czytając wersety biblijne dotarło do mnie, że to Bóg decyduje o awansach! To on blokował drogę do wyższych szczebli kariery, abym mogła przystanąć i zastanowić się, czy jestem na właściwej … drabinie. To on chronił mnie od utraty równowagi między pracą a domem, co mogłoby się boleśnie skończyć. Nieźle się musiał nagimnastykować przez te kilkanaście lat, zanim przejrzałam na oczy 🙂

Wielokrotnie stawałam do wyścigu szczurów, obgadywałam niektórych przełożonych i współpracowników, czasami pracowałam „na pół gwizdka” i byłam nieuczciwa. To spory katalog grzechów, które przypisywałam takim a nie innym warunkom pracy, konieczności dostosowania się do powszechnych zachowań. Czytając Biblię, ze wstydu aż się skuliłam. To, jak się zachowywałam, to był mój wybór. Choć nie zawsze okoliczności były sprzyjające, to mogłam się zachować przyzwoicie. Historia Daniela, który został wtrącony do lwiej jamy, dała mi wiele do myślenia…

Od miesiąca jestem freelancerką na stanowisku „Konsultantka do spraw finansów domowych”.  Wymyśliłam je sama w odpowiedzi na potrzeby ludzi, które widzę i na powołanie, które czuję. Każdy dzień swojej pracy zaczynam modlitwą, aby na nowo sobie przypominać, dla kogo tak naprawdę pracuję. Proszę w niej o Boże natchnienie, odpowiednie sprzęty, zlecenia – i działam! Bo wiem, że mam pracować z zaangażowaniem, wytrwale, ale też dbając o równowagę i cotygodniowy odpoczynek, bez względu na okoliczności. Szef wie, co jest dla mnie dobre, dlatego nie widzę sensu, żeby mu się sprzeciwiać.

Bardzo się cieszę, że ten tydzień wyjaśnił mi wiele wątpliwości związanych z pracą, takich jak kwestia ambicji, pracy kobiet czy emerytury. Chcę szanować każdą pracę i dzielić się wiarą, wykonując swoje obowiązki. Znając zasady, dużo łatwiej się pracuje. I na koniec cytat, który poznałam już jakiś czas temu, ale który oddaje to, czego się nauczyłam: „Jeżeli przy pracy mniej masz Boga w sobie niż w kościele, to nie masz Go prawdziwie” Johannes Eckhart.

Ania Sadowska

Absolwentka kursu "Z Wiarą O Finansach",

obecnie współprowadząca nasz program

Autorka bloga "Bezcenna"

www.aniasadowska.com

Zapraszamy do udziału w kursie "Z Wiarą O Finansach".

Dzienniczek Uczestniczki-tydzień 2

Z Dzienniczka Uczestniczki kursu „Z wiarą o finansach” – tydzień 2

Zaczęło się świetnie. Czytając wybrane wersety biblijne zrozumiałam, że nie tylko ja jestem odpowiedzialna za finanse. Właściwie dużo poważniejsze zadania związane z tą kwestią ma Bóg! To On jest właścicielem wszystkiego, dosłownie wszystkiego. To On zajmuje się kontrolowaniem  wydarzeń. To On zobowiązał się do tego, że zaspokoi nasze potrzeby. Muszę przyznać, że wziął na siebie naprawdę sporo, ale jest Bogiem, więc wierzę, że spokojnie sobie poradzi. W pierwszej chwili pomyślałam: „To w takim razie co ja mam robić?”. Odpowiedź była dla mnie zaskoczeniem – „Bądź wiernym zarządcą”. I… to wszystko.

 

Wyobrażam sobie teraz, że pracuję w firmie „Wszechmogący i Syn” na stanowisku menedżera do spraw obrotu pieniędzmi. Mam idealnego Szefa, który zapewnia mi środki na różne sposoby, a moim zadaniem jest wierne podążanie za zasadami i wartościami, które tworzą tą firmę. Procedury działania określone są w Biblii, a w razie niejasności mogę szukać rady u senior menedżerów (czytaj: Bożych ludzi), jak również u samego Boga (podczas modlitwy). Po prostu boskie warunki pracy!

Wiedząc, jaka jest moja rola, z zaangażowaniem podjęłam się pierwszego zadania, czyli przeprowadzenia osobistego bilansu majątkowego. Brzmi skomplikowanie, ale w rzeczywistości muszę po prostu spisać to, co mam i to, co jestem winna innym, podając przy tym konkretne kwoty. Dzięki temu wiem, w jakiej kondycji są pieniądze, którymi zarządzam, w perspektywie długo- i krótkoterminowej. Spodziewałam się, że moja sytuacja jest dobra, ale nie wiedziałam, że aż tak! Poczułam ogromną wdzięczność za majątek, który udało mi się zgromadzić.

Kolejnym zadaniem było podpisanie aktu uznania Boga za właściciela wszystkiego, co posiadam. Wydawało mi się to łatwe i naturalne, jednak w momencie, gdy chciałam dopisać do listy moją pracę i moje oszczędności, zawahałam się. No przecież to ja skończyłam studia, uczyłam się języków, zdobywałam nowe umiejętności i uzbierałam te wszystkie pieniądze, które mam na koncie oszczędnościowym. Po chwili dotarło jednak do mnie, że gdyby nie talenty, które dostałam, moja droga zawodowa potoczyłaby się inaczej. Podobnie z oszczędnościami – gdyby nie okoliczności, którymi kierował Bóg, stan mojego konta byłby zupełnie inny. Wpisałam więc na listę wszystko, co tylko mam, bez żadnych wyjątków. Na koniec podpisałam się, dając dokument również do podpisu świadkom: mężowi i dzieciom. Z radością spoglądałam w przyszłość, czekając na zapowiadane uzdrowienie finansów przez Boga.

Kilka godzin po podpisaniu aktu… zostałam poddana próbie. Chciałam gdzieś zadzwonić, gdy nagle telefon wypadł mi z ręki i potłukł się, część wyświetlacza nie pozwalała na dalsze korzystanie z tego urządzenia. Pomyślałam: „Boże, czemu do tego dopuściłeś, to całkiem nowy telefon. Przez te 1,5 roku nie miał nawet ryski, a odkąd uznałam, że jest Twój, stał się bezużyteczny. Wiem, że są lepsze modele, ale chyba nie zależy Ci na tym, żebym kupiła sobie najnowszego smartfona.” Choć wiedziałam, że nie jestem właścicielką telefonu, to jednak poczułam złość, że muszę teraz myśleć nad rozwiązaniem tego problemu. Wzięłam się jednak w garść – skoro Szefowi popsuł się telefon, to właśnie ja mam coś z tym zrobić! Podjechałam do 2 serwisów, ale niestety żaden z nich nie podjął się naprawy ze względu na trudność z uzyskaniem części. Odwiedziłam więc jeden z salonów mojego operatora, aby zorientować się w ofercie. Skończyło się na tym, że będę płacić kilkadziesiąt zł więcej miesięcznie, mając nowy telefon i dodatkowe usługi. Niestety postąpiłam nieuczciwie w jednej kwestii, chcąc skorzystać z tańszego abonamentu….

Bycie wiernym zarządcą wydawało mi się dziecinnie proste, do momentu, gdy nie zaczęłam kombinować. Bóg chce, żebyśmy byli wierni w każdej dziedzinie i we wszystkim, co otrzymaliśmy, a ja szukałam wyjątków, a przynajmniej wymówek. Muszę być wierna nawet w małych rzeczach, bez względu na stan środków, jakie aktualnie posiadam – w tym tkwi cała trudność. Może się wydawać, że na takiej uczciwości mogę sporo stracić, ale w rzeczywistości zyskam! Bóg obiecuje, że to jest droga do uporządkowania finansów i osiągnięcia bogactwa… duchowego. On chce, żebym poczuła się jak na utrzymaniu rodziców. Nie musiałam się wtedy martwić o podstawowe potrzeby, a od czasu do czasu moje pragnienia czy zachcianki też były realizowane. Jedyne, czego rodzice oczekiwali ode mnie w zamian, to posłuszeństwo i miłość.

Dobrze sobie uświadomić, że jestem Dzieckiem Bożym na zaszczytnym stanowisku menedżera!

Ania Sadowska

Absolwentka kursu "Z Wiarą O Finansach",

obecnie współprowadząca nasz program

Autorka bloga "Bezcenna"

www.aniasadowska.com

Zapraszamy do udziału w kursie "Z Wiarą O Finansach".

Dzienniczek uczestniczki- tydzień 1

Z Dzienniczka Uczestniczki kursu „Z wiarą o finansach” – tydzień 1

Zdecydowałam się na ten kurs, bo brakowało mi jasnego i konkretnego podejścia do domowych finansów, zgodnego z moimi wartościami. Nie wiedziałam, co myśleć o pieniądzach. Z jednej strony docierał do mnie przekaz, że Bóg daje nam talenty, więc pomnażając je bogacimy się i nie ma w tym niczego złego. Z drugiej strony nie raz w kościele słyszałam pochwałę ubóstwa, bo „niegodziwa mamona” może stanąć na naszej drodze do zbawienia. Nie dość, że te różne podejścia budziły wątpliwości, to jeszcze brakowało mi konkretnych wskazówek, które pomogłyby mi zarządzać domowymi finansami na co dzień. Dekalog krótko i na temat uczy, jak żyć – szukałam podobnego odpowiednika na temat pieniędzy.

Jak to się stało, że znalazłam się na kursie finansowym Crown? Słyszałam o nim już wcześniej, ale przekonała mnie do niego… książka „Uzdrowienie finansów” Małgorzaty i Wojciecha Nowickich. Czytając o Bożej Ekonomii i prawdziwych historiach osób, które zaufały temu podejściu, zaczęłam przecierać oczy ze zdumienia. Chwilami aż nie mogłam uwierzyć, że Bóg takie cuda potrafi czynić! Wcześniej cuda kojarzyły mi się z uzdrowieniami fizycznymi, wyzwoleniami od chorób czy nałogów. Ale żeby Bóg potrafił uzdrawiać finanse??? Przecież on nawet nie zapewnił godziwych warunków narodzenia Swojemu Synowi! W dodatku dość często słyszałam w kościele o świętych, którzy rozdali swój majątek lub z niego nie korzystali, oddając się całkowicie służbie Bogu. Po co więc Bóg miałby uzdrawiać nasze finanse, skoro Jemu nasza bieda nie przeszkadza. Tak myślałam…

Biblia to między innymi instrukcja obsługi pieniędzy. Twierdzisz, że to herezje? Policzono, że znajduje się w niej ponad 2350 wersetów na ten temat. Nie rozumiałam tylko, po co aż tyle uwagi Bóg poświęcił tej kwestii. Czy jednak dla Niego pieniądze też są istotne? Odpowiedź uzyskałam w pierwszym tygodniu kursu finansowego Crown. Czytając wybrane wersety biblijne byłam zaskoczona, że Bóg chce, abyśmy dobrze radzili sobie z pieniędzmi. Byłam przekonana, że Jego ta sfera naszego życia zupełnie nie obchodzi i że zostawia nas samych z tym problemem. Bóg wie, że nieodpowiedzialne decyzje finansowe doprowadzają nas do ruiny, depresji, pogorszenia relacji z innymi. A Jemu zależy przecież, żebyśmy cieszyli się życiem!

To jednak nie jedyny powód, dla którego tak wiele miejsca Biblia poświęca finansom. Pieniądze nie są ani dobre, ani złe. To od naszego podejścia zależy, jakie im nadamy znaczenie. Jeśli źle dysponujemy majątkiem, wpływa to na naszą relację do Boga. Gdy stawiamy pieniądze na pierwszym miejscu, Bóg niestety musi opuścić podium. Nie ma możliwości, aby było dwóch liderów. Biblia wyjaśnia nam, co robić, aby zarządzając pieniędzmi nie utracić tego, co najważniejsze, czyli bogactwa duchowego.

Na koniec pierwszego tygodnia pojawiło mi się pytanie: „Czy chcę oddać tą dziedzinę Bogu, aby mógł ją uzdrowić?” Ja powiedziałam TAK i rozpoczęłam drugi tydzień kursu.

Ania Sadowska

Absolwentka kursu "Z Wiarą O Finansach",

obecnie współprowadząca nasz program

Autorka bloga "Bezcenna"

www.aniasadowska.com

Zapraszamy do udziału w kursie "Z Wiarą O Finansach".